poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 7. Porwanie

 


   Dom Emmy był mały o ciasnych pokojach, cały w smutnych ,szaro kremowych kolorach.Malutkie okna i niski sufit wręcz przytłaczały.Mieszkanie miało jeden pokój , salon połączony z kuchnią i łazienkę. W pokoju stało łóżko i mały telewizor a w salonie stara, wąska kanapa i stoliczek do kawy. Kuchnia było poobdzierana z farby a sprzęt znajdujący się w niej był przestarzały i już dobrze zjedzony przez rdzę.
-Urocze mieszkano- skwitowałam cicho.
-Jak na to miejsce , na to miasto , to faktycznie urocze aczkolwiek , wiem nie jest jakieś rewelacyjne ,ale ja nie wymagam nowego domu , jest mi to dobrze- burknęła Emma- Zjecie coś?
-Tak , jestem głody jak wilk- Cero podwinął rękawy- pomóc Ci?
-Tak , ty mi pomożesz w kuchni a twoja urocza koleżaneczka pójdzie kupić nam trochę marchwi.
-Niech ona pomorze a ja pójdę kupić.
-W porządku , mogę iść Cero , chyba sie nie zgubie , tylko wytłumaczcie gdzie mam iść i dajcie pieniądze-uśmiechnęłam się do Emmy a ona również odpowiedziała mi uśmiechem.
-Nie uważam tego za dobry pomysł-Cero się podparł i patrzył na mnie błagalnie ale nie zamierzałam ustąpić
-Dam sobie rade ,przecież to tylko zakupy.
-Dobra,ale pamiętaj ,że sama tego chcesz.
-Dziewczyno, masz tu pieniądze. Sklep jest dwie przecznice dalej , to jedyny budynek ,który ma szyld więc dasz sobie rade ze znalezieniem.
-Rozumiem.-Wzięłam pieniądze i wyszłam z mieszkania.
"Okey, wystarczy ,że wyjdę z tego budynku i mam iść dwie ulice dalej i tam będzie sklep. W prawo czy w lewo mam iść? Najpierw trzeba dostać się do wyjścia"-Myślałam. Zeszłam , jak weszliśmy ,czyli parę razy w lewo i w prawo potem windą i już,ale gorzej było zdecydować czy mam iść w stronę lewą czy też prawą.Ostatecznie prawa storna wydaje się być milsza od lewej więc stwierdziłam ,że to jest dobry moment żeby tam pójść. Mijałam stragany i restauracje ,ale dalej nie mogłam znaleźć "sklepu z szyldem"
Idąc ulicą słyszałam słowa piosenek z restauracji, były prymitywne i prostackie ,ale ludzie do nich tańczyli.
Było już późne popołudnie. Mieszkańcy miasta ciągle mnie nie zauważali, ale to mi odpowiadało. Nie musiałam nikomu odpowiadać , była niewidzialna. Nagle spostrzegałam tablice. "To chyba ten sklep."-powtarzałam sobie w myślach."Dziwne , nikogo na tej ulicy nie ma" Jest tu dość cicho.Wydawało się to dziwne ,ale zlekceważyłam to. Podeszłam do sklepu ,ale był już zamknięty."Trudno , wracam" Obróciłam się i ku swojemu zdziwieniu zobaczyłam mężczyznę. Był wysoki i gruby. Jednym ruchem zatkał mi usta ręką- Siedź cicho, twój tatuś się za tobą z tęsknił" - Śmierdział tym miastem. Był przesiąknięty na wylot odorem tego miasta.
 Próbowałam się szarpać , krzyczeć , ale na darmo. Był ode mnie wyższy i silniejszy.
-Teraz grzecznie wsiądziesz do samochodu i zakleimy Ci buźkę taśmą a rączki zwiążemy , a ty nie będziesz się szarpać ani uciekać , jeśli jednak nabrała byś na to ochoty to mam coś dla Ciebie-Chuchnął mi w twarz starą kawą i pokazał duży ostry nóż. Cała się trzęsłam. Jechałam tu z Cero ,żeby mnie nie znaleźli, żeby się schować , a tu co? Sama do nich przyszłam. I co teraz będzie? Cero będzie mnie szukał i mnie nie znajdzie. Pomyśli ,że go tu zostawiłam. "Jeśli mnie zna , to się domyśli "- pomyślałam bojowo.

 Roździał 7,5- Cero
-Emma, Evans coś długo nie ma.
-Może nie znalazła tego sklepu , i szuka innego?
-Nie , mam złe obawy. Idę po nią.
-Daj dziewczynie być samodzielną.
-Emma , ja się boje że sie zgubi.
-Boisz się o nią?
-Nie , nie o nią tylko o to że nie będę mieć podwózki , rozumiesz?
-Ty sie martwisz o nią!? Widzę to dziecko. Mnie nie oszukasz , dobrze o tym wiesz.
-Nie pozwalaj sobie , dobrze? -Podniosłem głos. Nikt mi nie będzie mówił czy się o kogoś boję czy nie.
-Młody człowieku , uważaj na słowa. -powiedziała wciąż słodkim głosem.- Miłość jest jak ptaki , wiesz? Piękna do puki jest koło Ciebie ,ale jak już odleci to oczy będą tęsknić za jej widokiem a uszy za głosem. Widać ,że każda sekunda bez jej twarzyczki Cie boli, cierpisz gdy nie ma jej koło Ciebie.Gdy nie słyszysz jej głosu i nie bronisz jej przed wszystkim czym sie da jest Ci źle. To niepotrzebne. Nie martw się. Co jej tu może się stać? 
-Ja.- Głos odmówił mi posłuszeństwa a żołądek zrobił fikołka. -Emma, ja.
-Nic nie musisz mówić. Wiem ,że po tym co zrobiła Kate jest Ci ciężko kogoś pokochać , ale daj sobie szanse.-Kontynuowała Emma ,ale ja już nie słuchałem. Zanim skończyła zdanie byłem już na ulicy. Gdzie mam szukać? Gdzie ona mogła poleźć?
Szukałem jej dwie, może trzy godziny. Czas nie był dla mnie ważny. Chciałem wiedzieć ,że nic jej nie jest.
-Młodzieniaszku ,szukasz niskiej , rudowłosej dziewczyny w czarnym płaszczu , tak? Była tu taka, poszła w tam tą alejkę, chwile później wyjechał z tam tond samochód. Wydało mi się to dziwne bo jechał strasznie szybko , i gwałtownie wyjechał z tego zakrętu , ale w tedy nie myślałem nad tym długo.
-Myśli pan ,że była w tym samochodzie?
-Raczej tak , bo nie widziałem ,żeby wracała z tam tond . Ukradkiem usłyszałem jak jakiś mężczyzna poddziadział jej ,że jej ojciec z nią tęskni czy coś takiego.
-Dziękuje bardzo- Przeszyły mnie dreszcze. Ona zostawiła motor więc nie uciekła. Ktoś ją porwał. Zabrał mi ją brutalnie i bez uprzedzenia. Moją Ev. Miałem ochotę rozpłakać się jak dziecko. Nie wiedziałem co mam dalej robić. 

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 6 Miasto Przełenczy



-Ev? Powiesz mi może co to za list?-Cero stał na przeciwko mnie w wlepiał we mnie swoje wielkie oczyska.-Wiesz , normalni ludzie nie dostają takich listów.
-Wiem, ale mówiłam Ci ,że nie mogę nigdzie długo zostawać.
-Wiem ,ale to trzy dniu a tu jest przepięknie.
-Cero , murze się ukryć gdzieś. Oni wiedzą gdzie ja jestem teraz , niedługo się tu zjawią.Byłam taka lekkomyślna ,że dałam się zauważyć. 
-Co proponujesz?
-Nie wiem, to ty znasz się na mapach , nie? 
-Jak bardzo chcesz się ukryć?
-Zniknąć na trochę.
-Ev?
-Co?
-Słuchaj , mogę Cie wyprowadzić za granice , Ci ludzie tam nie pójdą, nic Ci nie zrobią ,ale tam jest niebezpiecznie.
-Za granicę? Za mur? 
-Tak.- Cero już nie patrzył mi się w oczy, był wyraźnie zatroskany. Martwił się o mnie. Bardzo się martwił.
-Dobra-po cichu pocieszałam się na duchu ,że nic nam się nie stanie i że damy rade choć szczerze w to wątpiłam.
-Na pewno?
-Cero , nie mamy wyjścia , oni mnie znajdą i w najlepszym wypadku zabiją!
Spoglądał na mnie teraz tak bezradnie ,że chciało mi się płakać.Po chwili odwrócił się i poszedł do starszej kobiety po pieniądze.
 ** 

Cero kieruje moim motorem. Uwielbiam jego zapach. Siedzę z tyłu i spokojnie mogę go obejmować. To banalne ale naprawdę go lubię. Lubię to w jaki sposób mówi. Jak oddycha i jak się jąka. Jak jest zły i zdziwiony. Lubię każdą rzecz w nim. Przed nami rozpościera się wielki mur. Niedługo do niego dojedziemy. I co dalej? Jak przejdziemy?

***
-Mała, jesteśmy.
-Mała?
-Oj przestań . Patrz- pokazał palcem ogromny mur. Dookoła otaczało nas miasto. Duże. Śmierdzące. Ohydne.Smród przemykał drobnymi uliczkami niczym zbłąkana dusza pozostawiona sama sobie ,która nawiedza to tu to tam ,ale nikt nie zwraca na nią większej uwagi.Nas potraktowano dokładnie jak ten smród. Nikt nie zwracał na nas większej uwagi. Ludzie biegali od jednego miejsca do drugiego , ignorując ,że potrącili mnie już dwa razy. Byli zajęci sobą i gdyby im coś zabrać zapewne by nie zauważyli. 
-Co to za miejsce?
-To? To jest Miasto Przełęczy Miasto przemytników , złodziei i kłamców.Jedno z najohydniej szych miast jakie widziałem. Pociesze Cie , za murem jest podobnie,ale to doskonałe miejsce żeby się schować. Zniknąć. Tego chciałaś, tak?
-No tak.- Obrzydzało mnie to co widziałam. Człowiek leżał na ulicy ale nikt ,zupełnie nikt mu nie pomógł. Ludzie deptali po nim a on umierał zadeptany na śmierć.-Chodźmy stąd, błagam Cię.
-Cero chwycił mnie za rękę i bez żadnego słowa prowadził mnie przez zatłoczone ulice. Mijaliśmy domy. Wszystkie pasowały do siebie były wysokie , szare i brudne. Cero gwałtownie skręcił w prawo i mocno mnie pociągnął.
-Nie gap się tak na tych ludzi , bo serio nie chce zarobić od któregoś w twarz-warknął
-Spokojnie, nie krzycz na mnie.
-To miejsc tak na mnie działa. Stało tu się parę rzeczy.
Weszliśmy do wysokiego bloku i pojechaliśmy windą na piętro 28. Szłam z nim długim korytarzem. Dywan był czerwony i wyglądał jak by nikt nigdy go nie prał bo czerwień przybierała nieco szarawy odcień od warstwy błota.Skręciliśmy wprawo i Cero zapukał w przed ostatnie drzwi.
-Kto?-jakaś kobieta krzyknęła za drzwi.
-Emmo? To ja.
-Ja?
-Cero.
-Cero?-Kobieta szybo otworzyła drzwi- Chłopcze! Coś ty tu robił? Nie możesz tu być! Jak Cie znajdą? Utną Ci rękę czy nogę i co będzie?
-Nie przesadzaj , John nie jest aż taki bezlitosny , najwyżej mnie poobija troszkę. Jestem tutaj dla Evans-objął mnie w pasie. Kobieta była niska i gruba. Miała małe oczki , czarne falowane włosy a usta pomalowane czerwoną szminką.
-Evans? Miło mi Cię poznać. Gdzieś ty znalazł taką ładną dziewczynę i co to za jeżdzidełko stoi pod moimi oknami ,co?
-Słucham! To nie jest jakieś tam jeżdzidełko! To jest M O T O R!-prawie wykrzyczałam to tej kobiecie w twarz.
- Ev, spokojnie-Jeszcze mocniej objął mnie w pasie.- "Nie denerwuj się , nie lubię tego.- Od kiedy on się zrobił taki miły! Od kiedy on mnie przytula i mówi do mnie w ten sposób!? Może mi się tylko wydaje?" pomyślałam.
-Chodźcie moje dzieci , szybko , zaraz mi wszystko opowiecie. Gruba kobieta odsunęła się i wpuściła nas do środka.


poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 5 List



-Powiedz , czemu tak odrazy mi zaufałeś , mogłeś przecież wszystko wymyślić ,okłamać mnie.
-Nie musisz mi wierzyć.-Cero już nie wiedział co ma mówić.
-Nie chodzi o to czy wierze ,ale dlaczego tak od razu mi zaufałeś?
-Nie wiem. Jestem lekkomyślny , nie myślałem że taka osoba jak ty , urodziwa i delikatna może zrobić mi coś.
-Oboje jesteśmy łatwowierni. Jestem urodziwa i delikatna?
-Może-skwitował-Mamy dużo drogi ,ale w sumie gdzie jedziemy?
-Do Centrum Miasta Na Terenach Wielkiego Cesarza?
-Poważnie, chcesz tam jechać?-Jego mina była tak zaszokowana ,że sama nie wierzyłam ,że da się taką zrobić.
-Poważnie.
-Dobrze , no to w drogę!-wykrzyknął radośnie.
Wsiadł na motor i czekał aż do niego dołączę.
-Co ty robisz?
-Ja?
-Tak , ty! Myślisz ,że dam Ci nim kierować? Nie wyobrażaj sobie za dużo.-Stałam dokładnie przed nim z rękami skrzyżowanymi na piersi.-Ja kieruję.-oznajmiłam i czekałam aż zejdzie.
-Pewnie jesteś zmęczona , długo jedziemy a ja znam miejsce gdzie się na trochę zatrzymamy.Odpoczniemy parę dni i ruszymy dalej w drogę.-patrzył na mnie a w oczach miał  troskę.
-Co Ci tak zależy na tym ,żebym była wyspana ,co?
-Bo ja siedzę z tyłu i jeśli będzie wypadek to ja też ucierpię , prawda?
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć ,że jestem nieodpowiedzialnym kierowcą?
-Nie mówię ,że nie odpowiedzialnym ale zmęczonym i niewyspanym , rozumiesz?
-Nie , nie bardzo!-Byłam siekła. Czy on myśli że ja dam mu kierować? Jest aż taki naiwny?-O nie , tak nie będzie , ty siedzisz z tyłu. Nie będziesz  kierował moje skarba. Kocham ten motor i żaden facet , powtarzam żaden nie będzie dotykał mojego Mata ,jasne?
Nagle Cero roześmiał się , a jego śmiech był dziki i strasznie głośny , niemal chciało się śmiać wraz z nim.
-Z czego ty się śmiejesz ?
-Z Ciebie.-Dalej się śmiał.-Mata? Nazwałaś tego gruchota Mat? Jak bym rozmawiał z jakimś facetem to jeszcze to rozumiem ,ale ty jesteś kobietą! Kobiety nie kochają swoich motorów i nie nadają im imion.
-Słucham? Jesteś palantem.-powiedziałam to spokojnie , byłam opanowana. "Nie musi mnie rozumieć. Nie musi ze mną w ogóle rozmawiać. Najlepiej by było gdyby w ogóle sobie poszedł. Po co mi on tu?"-myślałam. Przeszyły mnie dreszcze "Ale ja nie chce żeby go nie było. On ma być ze mną tutaj."
- Co sie ze mną dzieje? Czy ja faktycznie go lubię?- szepnęłam sama do siebie.
-Co mówiłaś? Nie słyszałem.
-Ja? Nie nic. Ja...- Przerwał mi .
-Zrozum ,że nie chce stracić życia i nie chce żebyś ty też je straciła , tak? Nie mam złych intencji! Co ja mam zrobić ,żebyś mi zaufała?
-Dobrze. Niech Ci będzie, możesz kierować ,cieszysz się?
- No to na co czekamy? Wsiadaj Ev!- Cero rozpromienił się -Jedziemy!
  ***
Cero zatrzymał się w pięknej okolicy. Po mimo obrzydliwie długiej drogi nie myślałam żeby iść spać. Chciałam wziąć go za rękę i jak mała dziewczynka pobiegać po tutejszych łąkach nieprzejmująca się niczym.
-Ej Ev, bo nie wiem jakim cudem ,ale u gospodyni czekał już na Ciebie lis.-Cero podał mi list- Możemy to zostać trzy dni , mamy dwa pokoje , jeden mój drugi Twój i własną łazienkę a śniadania i obiady będziemy jeść z Panią Walpol.- pokazał drugą ręką na kobietę w drzwiach małego pensjonaciku o nazwie "Hotel"
-List do mnie? "Do panny Evans" -przeczytałam- Nie ma adresata.
-Otwieraj.-Cero nie mógł się widocznie doczekać i był gotowy zabrać mi go i samemu otworzyć.
Spokojnie rozkleiłam kopertę i wyciągnęłam kartkę , a tam widniały napisy:
"Przed nami się nie ukryjesz, 
Sama do nas idziesz,
Pożałujesz jak powinnaś,
Zapamiętasz już na wieki
Co powinnaś była zrobić
A czego nie zrobiłaś"