-Wiem, ale mówiłam Ci ,że nie mogę nigdzie długo zostawać.
-Wiem ,ale to trzy dniu a tu jest przepięknie.
-Cero , murze się ukryć gdzieś. Oni wiedzą gdzie ja jestem teraz , niedługo się tu zjawią.Byłam taka lekkomyślna ,że dałam się zauważyć.
-Co proponujesz?
-Nie wiem, to ty znasz się na mapach , nie?
-Jak bardzo chcesz się ukryć?
-Zniknąć na trochę.
-Ev?
-Co?
-Słuchaj , mogę Cie wyprowadzić za granice , Ci ludzie tam nie pójdą, nic Ci nie zrobią ,ale tam jest niebezpiecznie.
-Za granicę? Za mur?
-Tak.- Cero już nie patrzył mi się w oczy, był wyraźnie zatroskany. Martwił się o mnie. Bardzo się martwił.
-Dobra-po cichu pocieszałam się na duchu ,że nic nam się nie stanie i że damy rade choć szczerze w to wątpiłam.
-Na pewno?
-Cero , nie mamy wyjścia , oni mnie znajdą i w najlepszym wypadku zabiją!
Spoglądał na mnie teraz tak bezradnie ,że chciało mi się płakać.Po chwili odwrócił się i poszedł do starszej kobiety po pieniądze.
**
Cero kieruje moim motorem. Uwielbiam jego zapach. Siedzę z tyłu i spokojnie mogę go obejmować. To banalne ale naprawdę go lubię. Lubię to w jaki sposób mówi. Jak oddycha i jak się jąka. Jak jest zły i zdziwiony. Lubię każdą rzecz w nim. Przed nami rozpościera się wielki mur. Niedługo do niego dojedziemy. I co dalej? Jak przejdziemy?
***
-Mała, jesteśmy.
-Mała?
-Oj przestań . Patrz- pokazał palcem ogromny mur. Dookoła otaczało nas miasto. Duże. Śmierdzące. Ohydne.Smród przemykał drobnymi uliczkami niczym zbłąkana dusza pozostawiona sama sobie ,która nawiedza to tu to tam ,ale nikt nie zwraca na nią większej uwagi.Nas potraktowano dokładnie jak ten smród. Nikt nie zwracał na nas większej uwagi. Ludzie biegali od jednego miejsca do drugiego , ignorując ,że potrącili mnie już dwa razy. Byli zajęci sobą i gdyby im coś zabrać zapewne by nie zauważyli.
-Co to za miejsce?
-To? To jest Miasto Przełęczy Miasto przemytników , złodziei i kłamców.Jedno z najohydniej szych miast jakie widziałem. Pociesze Cie , za murem jest podobnie,ale to doskonałe miejsce żeby się schować. Zniknąć. Tego chciałaś, tak?
-No tak.- Obrzydzało mnie to co widziałam. Człowiek leżał na ulicy ale nikt ,zupełnie nikt mu nie pomógł. Ludzie deptali po nim a on umierał zadeptany na śmierć.-Chodźmy stąd, błagam Cię.
-Cero chwycił mnie za rękę i bez żadnego słowa prowadził mnie przez zatłoczone ulice. Mijaliśmy domy. Wszystkie pasowały do siebie były wysokie , szare i brudne. Cero gwałtownie skręcił w prawo i mocno mnie pociągnął.
-Nie gap się tak na tych ludzi , bo serio nie chce zarobić od któregoś w twarz-warknął
-Spokojnie, nie krzycz na mnie.
-To miejsc tak na mnie działa. Stało tu się parę rzeczy.
Weszliśmy do wysokiego bloku i pojechaliśmy windą na piętro 28. Szłam z nim długim korytarzem. Dywan był czerwony i wyglądał jak by nikt nigdy go nie prał bo czerwień przybierała nieco szarawy odcień od warstwy błota.Skręciliśmy wprawo i Cero zapukał w przed ostatnie drzwi.
-Kto?-jakaś kobieta krzyknęła za drzwi.
-Emmo? To ja.
-Ja?
-Cero.
-Cero?-Kobieta szybo otworzyła drzwi- Chłopcze! Coś ty tu robił? Nie możesz tu być! Jak Cie znajdą? Utną Ci rękę czy nogę i co będzie?
-Nie przesadzaj , John nie jest aż taki bezlitosny , najwyżej mnie poobija troszkę. Jestem tutaj dla Evans-objął mnie w pasie. Kobieta była niska i gruba. Miała małe oczki , czarne falowane włosy a usta pomalowane czerwoną szminką.
-Evans? Miło mi Cię poznać. Gdzieś ty znalazł taką ładną dziewczynę i co to za jeżdzidełko stoi pod moimi oknami ,co?
-Słucham! To nie jest jakieś tam jeżdzidełko! To jest M O T O R!-prawie wykrzyczałam to tej kobiecie w twarz.
- Ev, spokojnie-Jeszcze mocniej objął mnie w pasie.- "Nie denerwuj się , nie lubię tego.- Od kiedy on się zrobił taki miły! Od kiedy on mnie przytula i mówi do mnie w ten sposób!? Może mi się tylko wydaje?" pomyślałam.
-Chodźcie moje dzieci , szybko , zaraz mi wszystko opowiecie. Gruba kobieta odsunęła się i wpuściła nas do środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz