poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 5 List



-Powiedz , czemu tak odrazy mi zaufałeś , mogłeś przecież wszystko wymyślić ,okłamać mnie.
-Nie musisz mi wierzyć.-Cero już nie wiedział co ma mówić.
-Nie chodzi o to czy wierze ,ale dlaczego tak od razu mi zaufałeś?
-Nie wiem. Jestem lekkomyślny , nie myślałem że taka osoba jak ty , urodziwa i delikatna może zrobić mi coś.
-Oboje jesteśmy łatwowierni. Jestem urodziwa i delikatna?
-Może-skwitował-Mamy dużo drogi ,ale w sumie gdzie jedziemy?
-Do Centrum Miasta Na Terenach Wielkiego Cesarza?
-Poważnie, chcesz tam jechać?-Jego mina była tak zaszokowana ,że sama nie wierzyłam ,że da się taką zrobić.
-Poważnie.
-Dobrze , no to w drogę!-wykrzyknął radośnie.
Wsiadł na motor i czekał aż do niego dołączę.
-Co ty robisz?
-Ja?
-Tak , ty! Myślisz ,że dam Ci nim kierować? Nie wyobrażaj sobie za dużo.-Stałam dokładnie przed nim z rękami skrzyżowanymi na piersi.-Ja kieruję.-oznajmiłam i czekałam aż zejdzie.
-Pewnie jesteś zmęczona , długo jedziemy a ja znam miejsce gdzie się na trochę zatrzymamy.Odpoczniemy parę dni i ruszymy dalej w drogę.-patrzył na mnie a w oczach miał  troskę.
-Co Ci tak zależy na tym ,żebym była wyspana ,co?
-Bo ja siedzę z tyłu i jeśli będzie wypadek to ja też ucierpię , prawda?
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć ,że jestem nieodpowiedzialnym kierowcą?
-Nie mówię ,że nie odpowiedzialnym ale zmęczonym i niewyspanym , rozumiesz?
-Nie , nie bardzo!-Byłam siekła. Czy on myśli że ja dam mu kierować? Jest aż taki naiwny?-O nie , tak nie będzie , ty siedzisz z tyłu. Nie będziesz  kierował moje skarba. Kocham ten motor i żaden facet , powtarzam żaden nie będzie dotykał mojego Mata ,jasne?
Nagle Cero roześmiał się , a jego śmiech był dziki i strasznie głośny , niemal chciało się śmiać wraz z nim.
-Z czego ty się śmiejesz ?
-Z Ciebie.-Dalej się śmiał.-Mata? Nazwałaś tego gruchota Mat? Jak bym rozmawiał z jakimś facetem to jeszcze to rozumiem ,ale ty jesteś kobietą! Kobiety nie kochają swoich motorów i nie nadają im imion.
-Słucham? Jesteś palantem.-powiedziałam to spokojnie , byłam opanowana. "Nie musi mnie rozumieć. Nie musi ze mną w ogóle rozmawiać. Najlepiej by było gdyby w ogóle sobie poszedł. Po co mi on tu?"-myślałam. Przeszyły mnie dreszcze "Ale ja nie chce żeby go nie było. On ma być ze mną tutaj."
- Co sie ze mną dzieje? Czy ja faktycznie go lubię?- szepnęłam sama do siebie.
-Co mówiłaś? Nie słyszałem.
-Ja? Nie nic. Ja...- Przerwał mi .
-Zrozum ,że nie chce stracić życia i nie chce żebyś ty też je straciła , tak? Nie mam złych intencji! Co ja mam zrobić ,żebyś mi zaufała?
-Dobrze. Niech Ci będzie, możesz kierować ,cieszysz się?
- No to na co czekamy? Wsiadaj Ev!- Cero rozpromienił się -Jedziemy!
  ***
Cero zatrzymał się w pięknej okolicy. Po mimo obrzydliwie długiej drogi nie myślałam żeby iść spać. Chciałam wziąć go za rękę i jak mała dziewczynka pobiegać po tutejszych łąkach nieprzejmująca się niczym.
-Ej Ev, bo nie wiem jakim cudem ,ale u gospodyni czekał już na Ciebie lis.-Cero podał mi list- Możemy to zostać trzy dni , mamy dwa pokoje , jeden mój drugi Twój i własną łazienkę a śniadania i obiady będziemy jeść z Panią Walpol.- pokazał drugą ręką na kobietę w drzwiach małego pensjonaciku o nazwie "Hotel"
-List do mnie? "Do panny Evans" -przeczytałam- Nie ma adresata.
-Otwieraj.-Cero nie mógł się widocznie doczekać i był gotowy zabrać mi go i samemu otworzyć.
Spokojnie rozkleiłam kopertę i wyciągnęłam kartkę , a tam widniały napisy:
"Przed nami się nie ukryjesz, 
Sama do nas idziesz,
Pożałujesz jak powinnaś,
Zapamiętasz już na wieki
Co powinnaś była zrobić
A czego nie zrobiłaś"




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz