niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 9 Rozłąka



Nie wiem ile czasu minęło. W każdym razie trochę. Po jakimś czasie po prostu odpłynęłam. Nie wiem co sie stało. Straciłam przytomność? Możliwe.
   Pokój w , którym teraz siedziałam przypominał trochę cele. W sumie , to on był celą. Starą brudną śmierdzącą stęchlizną i pleśnią celą w , której najwyraźniej ktoś mnie zamknął. W celi byłam tylko ja. Tak mi się zdawało.
-Księżniczko!- Zawołał mnie ktoś z daleka.-Tu jestem, ale Cie urządzili! Porządnie im przeszkadzałaś skoro Cie związali ,co?
Fakt , byłam związana. Siedziałam na krześle. Zadziwiające było jednak to ,że nikt mi nie zakneblował ust. Miałam jedynie ślad odrywania taśmy ,którą przykleił mi ten ohydny facet ,którego spotkałam pod sklepem.
Powoli zaczęły doganiać mnie fale bólu. Był nagły i silny.Zaczęłam się krzywić i wyginać w każdy sposób , by tylko w jakiś sposób przerwać narastający pisk w moich uszach. Moje myśli plątały się i biły między sobą. "Gdzie ja jestem?" , " Co sie dzieje?". Płaczliwie próbowałam cokolwiek powiedzieć , ale udało mi się wydać z siebie tylko stęknięcie.
-Coś ty taka?-Z cienie wyłoniła sie postać starszego człowieka. Na jego skórze było widać zmarszczki. To był człowiek zmęczony życiem a jednak dalej sie uśmiechał.
Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach.
-To pewnie Panicz Dante. Dziecko ,nie mów nic co, mogło by go obrazić bo ukarać Cie , a jego kary są srogie.- Mówiąc to pokazał mi swoją dłoń. Miał tylko kciuka. -Widzisz? Kiedyś powiedziałem coś nie właściwego.
-No , widzę że ty Stefanie już poznałeś naszą piękną Evans?
Ten cały Dante nie wyglądał na jakiegoś złego przestępce. Był wysoki , miał czarne krótkie włosy i lekki zarost. Ciemne , prawie czarne oczy mieniły się szkarłatnym połyskiem. Jego szyję i ręce oplatały tatuaże.
Głos miał przyjemny , głęboki i przenikający.
-Evans , wyglądasz na taką przerażoną. Boisz się?
Nic nie powiedziałam. 
-No odezwij się. Chcę Cie usłyszeć. Proszę , zrób to dla mnie.-głaskając mnie po włosach uśmiechnął sie.
-Jaa- udało mi się wykrztusić tylko to.
-No widzisz? Nic trudnego.- Rozwiązał mnie i podał rękę.
-Czego chcesz? -jęknęłam.
-Teraz to chce pomóc Ci wstać.
Nie wiedziałam co zrobić. Odtrąciłam jego dłoń i sama wstałam jednak nie wyszło mi to za dobrze bo po chwili zaczęłam sie kiwać.
-Uważaj , jeszcze się przewrócisz.-Powiedział to z taką troską ,że nie mogłam uwieżyć.
-Wiesz co! Ty...-Wykrzyknęłam.
-Evans?-Patrzył na mnie pytająco.
-Kim ty jesteś! Co ty sobie wyobrażasz? Ściągasz mnie tu , porywasz a teraz udajesz miłego zatroskanego Pana ,który przybył mi pomóc.
-Evans  , boisz się śmierci?
-Co?
Patrzyłam na niego i próbowałam pojąć o co mu chodzi
-Czym ona jest dla Ciebie , co?
Milczałam. Ten facet to jakiś wariat! Na pewno.
-Dla mnie śmierć, To zabawne słowo. Po w sumie dla niektórych to kara , dla niektórych wyzwolenie a dla niektórych nagroda. Czym jest dla mnie? Jest końcem. Może będzie happy endem albo może być tym złym zakończeniem. Śmierć to moment kiedy organizm przestaje pracować , serce staje a my przestajemy żyć i tyle. Nie ma duszy. Nie ma ducha. Jesteśmy my. To jacy jesteśmy to nie kwestia ducha ,ale mózgu i otoczenia. Śmierć to koniec nas ale początek kogoś innego. My umieramy , zwalniamy miejsce a ktoś nowy przychodzi i żyje na naszym miejscu , tak jak my żyjemy na czyim
ś. Evans, twoja śmierć , czym jest dla Ciebie? Nagrodą , karą? Czym?

-Jaka moja śmierć- wyszeptałam.
-Kiedyś wszyscy umrzemy.

-Nie wiem.
-Ja też nie wiem czym była by moja śmierć.
-To po co pytasz się o to mnie?!
-To proste.
-Serio?-zapytałam z ironią w głosie.
-Tak. Byłem ciekawy odpowiedzi.
-Ah, już wiem, ty jesteś wariatem!To wszystko wyjaśnia.
Dante nie miał już przyjaznego wyrazu twarzy ,ale nijaki. Nie można było wyczytać z tego żadnej emocji.
Podniósł rękę i wziął lekki rozmach. po chwili mój policzek zrobił się czerwony. Dawny ból wrócił z powrotem i przyprowadził ze sobą jeszcze osłupienie. Uderzy mnie. W jednej chwili rzuciłam sie na niego próbując mu oddać ale bez problemu złapał mnie i obiło.
-Puszczaj mnie wariacie!-krzyczałam.
-Oj kochanie, spokojnie , wszystko będzie dobrze, przepraszam. Poniosło mnie. Nie nazywaj mnie tak więcej.-Znowu był uśmiechnięty. Minęło parędziesiąt sekund a ja poczułam jego usta na swoim policzku. Pocałował mnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz