niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 3 Nieufność


-Wiesz,że nie powiedziałaś mi jak się nazywasz?-Cero siedział na moim motorze kiedy ja zajmowałam się tankowaniem mojego ukochanego gruchota.
-Nie powiedziałam? No tak ,faktycznie.
-To jak się nazywasz?
-Ja... Jestem Evans.
-Evans? Mogę Ci mówić Eva?
-Jak chcesz , to tylko imię.
-To nie tylko imię, to słowo ,które określa Ciebie , przecież to bardzo ważne.
-Cero, nie obchodzą mnie twoje wywody , daj mi na razie spokój, a i jeszcze pieniądze, idę zapłacić.
Cero nie chętnie podał mi pieniądze. Miał smutną minę, jego włosy delikatnie goniły siebie pchane porannym podmuchem. Gdy jechaliśmy rozpuścił włosy. Nie dałam mu kierować więc tylko siedział z tyłu i obejmował mnie w pasie. Delikatnie ,zupełnie nie pokazywał siły,którą miał w mięśniach.
Gdy wróciłam nie było go. Gdzie on znowu polazł. Nie wiem poco ja go w ogóle brałam ze sobą.Same kłopoty jeszcze z tego będą.
-Eva-usłyszałam cichy krzyk-chodź tu- za małego pagórka niedaleko stacji Cero machał rękami-szybciej ,chodź.
-A jak by ktoś ukradł motor? Nie darowałabym Ci tego.
-Co ty tam gadasz? Chodź tu a nie marudzisz.
Wzięłam motor i podjechałam do niego.
-Zejdź z niego ,zamknij oczy i podaj mi rękę.
-Po co?
-Po prostu to zrób.- prosił mnie
-Nie mam ochoty bawić się w jakieś podchody, co jest,mów.
-Aleś ty uparta.Zawsze jesteś taka nieufna?-Cero skrzyżował ręce i patrzył się na mnie z ukosu. Jego przeraźliwie zielone oczy wpatrywały się we mnie a mi spięły się wszystkie mięśnie.Co mam robić?Zaufać mu?
-Ev, no przestań. Kiedy gapisz się na mnie w ten sposób jest mi głupio. Przecież ja Cie nie zabije, po co miałbym to robić? Zrobić krzywdę komuś kto mnie wozi tam gdzie chce? No proszę Cie.
-Ev?
-Tak-powiedział triumfalnie- Eva był dalej za długie-wziął mnie za rękę i powoli zaczął ciągnąć w jego stronę ,a ja uległam mu ,zeszłam z motoru i dałam się mu prowadzić.
-Masz zamknięte oczy?
Nic nie odpowiedziałam.
-Ev?-Cero zatrzymał się  ,obrócił w moją stronę- No proszę, zamknij je.
-Wkurza mnie twój upór.
Jego mina mówiła ,że irytuje go moja postawa , zdjął swoją chustę z szyi i przewiązał i oczy.
Nic nie widziałam. Chusta była w ciemnym kolorze i uroczo pachniała nim. Uroczo? Co mi przeszło przez myśl? To nie jest urocze! To straszliwie wkurzające z jego strony!
-Nie to nie. Chciałem Ci sprawić przyjemność i  pokazać Ci widok z tej góry ,ale nie to nie.-Zdjął mi z oczu hostę, odwrócił się i poszedł na górę.
-Po co mi to było, teraz się obraził , pójdzie sobie gdzieś a ja znowu zostanę sama-szeptałam do siebie.
Wzięłam motor i poszłam za nim.
Siedział na szycie góry i wpatrywał się w słońce.
-Faktycznie ,widok nieziemski.-dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że powiedziałam to na głos a on teraz patrzy na mnie z wyrzutem.
Słońce było już wysoko na niebie i pięknie okrywało pola pełne dorastającego zboża. Wszystko błyszczało się złotymi promieniami.
-Wiem że jesteś nieufna,ale chciał bym żebyś mi akurat zaufała.-słuchając co mówi usiadłam koło niego na trawie.-Opowiem Ci pewną Historię-on jakby nie zwracał uwagi na to co robię- Historię o tym jak się tu znalazłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz